Fandom: Durarara !! Wybaczcie, popełniłam YAOI! Oto co brak dostępu do internetu robi z człowiekiem przez wakacje :D... Jeżeli ktoś nie lubi opowiadań z tego gatunku, to chyba lepiej i dla jego nerwów i dla mnie będzie, jeśli nie przeczyta, prawda? ^^
Zaczynam więc... Prolog: Nie ma mowy
Jesteś potrzebny. Ktoś przekazał ważne informacje. Chcemy współpracować. To ważne dla Niej. Daj znać. Dasz znać, prawda? Shinra Shizuo zastanawiał się tylko przez chwilę. Odkąd w Ikebukuro zrobiło się spokojnie, on… nudził się, tak po prostu. Praktycznie nic się nie działo. Nożownik przestał dźgać, Żółte Szaliki wyblakły, a niepożądane osoby wyparowały. No, przynajmniej nie szlajały się w zasięgu jego wzroku. Co do tego ostatniego to dobrze. Zdecydowanie. Spojrzał na wiadomość jeszcze raz. Ważne dla Niej. Duża litera, na pewno chodziło o Celty. A niewinne „my” przy „chce” oznaczało zapewne, że to on, Shizuo, będzie musiał dogadać się z tym kimś, kto jest w posiadaniu ważnych informacji. To znaczy, odwalić czarną robotę. Normalnie nikt o zdrowych zmysłach nie zleciłby mu czegoś takiego… Ani nawet Shinra. Ale przez te kilka tygodni spokoju coś się zmieniło. W małym kalendarzyku Heiwajimy było wykreślone już szesnaście dni. Szesnaście długich dni odkąd po raz ostatni rozwalił jakikolwiek automat albo samochód. No bo znaki drogowe to tak w sumie dla sportu… „Twoja siła, odkąd potrafisz nad nią całkowicie zapanować, jest twoim asem w rękawie” mówił Shinra i dodawał „a jeśli te wszystkie Ikebukurowskie cwaniaczki nie mają pojęcia, że już się kontrolujesz, cóż, to idzie tylko na twoją korzyść”. Jednocześnie uważał, że Shizuo powinien starać się porozumiewać z innymi ludźmi. „No tak” – pomyślał – „Cały Shinra.” I na jego twarzy pojawił się mały uśmiech. Tak więc, Shizuo zastanawiał się tylko krótką chwilę. A potem, wciąż z bladym uśmiechem na twarzy, odpisał. Nie ma mowy. *** - Wiedziałem, Shizuo! – Shinra, jeśli nie wiecznie, to prawie zawsze był podekscytowany. Zerwał się na równe nogi, przewracając przy okazji krzesło i uścisnął dłoń przyjaciela. - Gdzie Celty? I ta druga osoba? – Shizuo podniósł krzesło i w ostatniej chwili podsunął pod siedzenie Shinry, który miał zamiar usiąść na powietrzu. - Celty wolała zostać w domu. – Shinra nagle przestał z uwielbieniem patrzeć w brązowe oczy blondyna. Spuścił wzrok i udał, że bardzo zainteresowała go serwetka. - Na czym polega moje zadanie? – spytał Shizuo nieco obojętnym tonem, rozglądając się ukradkiem po restauracji, w której się spotkali. Jeśli okaże się, że to kolejna ustawiona randka… - M-możliwe, że znamy kogoś, kto zna kogoś, kto wie gdzie jest lub jest w posiadaniu głowy Celty – Shinra porwał nieszczęsną serwetkę i osuszył sobie skronie. Och, ta cholerna niepewność. Coś kumuluje się w powietrzu, coś, co sprawia, że krew Heiwajimy zaczyna krążyć w żyłach nieco szybciej. Jak na razie jest to jednak drobna sprawa. - Celty to twoja dziewczyna. Czemu ja mam się dogadać z tą osobą? – uniósł brew. Shizuo zawsze unosi brew w taki złowieszczy, złowróżbny i wszystko, co jest „zło”, sposób – Shinra… - C-co? – doktor wyglądał na przerażonego, a wzrok tym razem utkwił w drżącej brwi Heiwajimy. - Gdybym cię nie znał, Shinra, pomyślałbym, że… no nie wiem, zaczynasz żałować, że do mnie napisałeś? – uśmiechnął się nie do końca szczerze. - No co ty opowiadasz – mina Shinry wskazywała na to, że Shizuo trafił w dziesiątkę. - Przejdziemy do sedna? Życie mi leci – mruknął Shizuo, zerkając na zegarek. - To skomplikowana sprawa. Zająłbym się tym, gdybym nie musiał… zajmować się czymś innym. Shizuo pokiwał głową ze zrozumieniem, chociaż nic nie rozumiał. - Dobrze, no ale kiedy spotkam tego… kogoś, z kim będę współpracował? - Powiedz mi, jak mocna jest twoja samokontrola, Shizuo? – powiedział Shinra, a raczej wymamrotał i znów wbił wzrok w wymiętą już i niechcianą serwetkę. - Czuję się panem i władcą swojej siły – powiedział blondyn, poprawiając okulary i uśmiechając się lekko – Poważnie, nie musisz się stresować. Nie rzucam słów na wiatr. Jeszcze nigdy nie byłem niczego aż tak bardzo pewny, jak tego, że zachowam spokój, choćby nie wiem co. - Mam nadzieję – Shinra schował twarz w dłoniach – Mimo wszystko, panuj nad sobą Shizuo-kun! - Nie wierzysz we mnie? – Shizuo w końcu zainteresował się leżącą na stole zastawą. Shinra zaprosił go do jakiejś dziwnej, zagranicznej restauracji, więc zamiast pałeczek, na stole leżały srebrne sztućce. Shizuo wziął do ręki widelec i obracał go chwilę w dłoniach, obserwując ząbki. - Rany boskie, odłóż to – Shinra był bliski omdlenia – Zanim cokolwiek sobie o mnie pomyślisz, weź pod uwagę to, że kocham Celty i jeśli ona chce odnaleźć głowę, ja także tego pragnę. - Wiem o tym – Shizuo leniwie przeczesał grzywkę widelcem, który bardzo mu się spodobał. - A osoba, która posiada naprawdę ważne informacje powiedziała, że pomoże nam… - Tak, pisałeś już o tym… - … Tylko wtedy, jeśli ty zostaniesz jej współpracownikiem – dokończył doktorek na jednym oddechu. - O, to ciekawe – Shizuo wzruszył ramionami, dziabiąc widelcem swoją serwetkę – Dlaczego akurat ja? – spojrzał na Shinrę, ale ten wzrok miał już utkwiony w jakimś punkcie znajdującym się za plecami Heiwajimy. Jego twarz była jedną, wielką definicją strachu i jakiejś rozpaczliwej rezygnacji. - Chciałem się dowiedzieć, czy te plotki o oazie spokoju i nowy image to prawda – rozbawiony głos zabrzmiał tuż nad jego uchem. Wszystkie jego mięśnie momentalnie napięły się, a zęby zacisnęły. Kilka błysków zapowiadających wybuch furii wpełzło mu pod powieki. Tak, oto prawdziwy sprawdzian dla jego samokontroli. Przez dłuższą chwilę milczał, uspokajając wrzącą w żyłach krew. Gdy wywalił już z głowy wszystkie brutalne myśli, odetchnął nieco głębiej i wciąż napięty, uśmiechnął się kącikiem ust. - W każdej plotce jest ziarno prawdy… - delikatnie odwrócił głowę i napotkał znienawidzone spojrzenie demonicznych oczu swojego wroga numer jeden – Izaya-kun. - Właśnie widzę – sarknął Orihara, prostując się momentalnie – Jestem pod wrażeniem. Po czym kopniakiem odsunął krzesło znajdujące się obok Shinry i usiadł na nim w pełni zrelaksowany, figlarnie kręcąc młynka palcami. Shizuo toczył jeden z największych, wewnętrznych pojedynków w historii ludzkości. Napiął wszystkie mięśnie i pozwolił tej sile się ulotnić. Przez oczy, przez dłonie… - Shizu-chan, widelczyk ci się wygiął.
~ koniec prologu.
Tak, w sumie tu macie prolog i taki mały bonus wrażeń, bo na blogu prolog jest do pierwszego wygwiazdkowania. Jeśli macie blogi na onecie to zapraszam http://www.bitemarks.blog.onet.pl, bo tu będzie publikowane opowiadanie. Jeśli na innym forum zobaczycie jego reklamę, to bez wrzasków "plagiaaaat!" bo to zapewne ja tylko z innym nickiem : D A w razie czego pytać.
|